Gdy dziecko mówi: „oni mnie niszczą”, a dorośli nie słyszą, to znak, że nie tylko system zawodzi. Zawodzimy wszyscy. Nie da się milczeć o historii, która wydarzyła się między Starym Sączem a Gołkowicami. 11-letnie dziecko nie uniosło bólu, który mu zadano. Nie będę wnikać w szczegóły, ale nie przemilczę, bo milczenie w tym przypadku to nie neutralność, tylko cicha zgoda na to, co prowadzi dzieci, ale i dorosłych do tunelu, w którym nie widać wyjścia ewakuacyjnego. Wszyscy mamy obowiązek mówić. O przemocy. O odpowiedzialności. O tym, co robić, żeby takie historie się nie powtarzały. Jeśli jesteś nauczycielem, rodzicem, kolegą z klasy – ta historia jest też o Tobie. Ale może się skończyć inaczej. Tylko trzeba jej posłuchać, zanim stanie się nekrologiem.
18 czerwca zgasło życie, które powinno się dopiero rozpędzać do życia. Nie w wyniku choroby i nie w wyniku wypadku. W wyniku tego, co robiły inne dzieci i w wyniku tego, czego nie zrobili dorośli. Chłopiec, który wkrótce obchodziłby 12. urodziny, odebrał sobie życie. W swoim domu. Na ratunek było za późno.
Przemoc rówieśnicza może być cicha i wyrafinowana. A dorośli przywykli do słuchania tylko wtedy, kiedy ktoś krzyczy. Tymczasem bywa, że dzieci „krzyczą” po cichu.
To, co wiemy ze świadectw lokalnej społeczności, składa się na obraz, który nie powinien nikogo zostawić obojętnym. Gdy informacja o tragedii obiegła Polskę, pojawiły się komentarze, z których wynika, że uczeń wiejskiej podstawówki doświadczał trudnych emocji i był ofiarą psychicznej przemocy ze strony rówieśników.
I znów słychać, że „…trzeba poczekać na ustalenia”. I znów, zanim zwiędną kwiaty na nagrobku, świat wróci do trybu „a życie toczy się dalej”. Znów ryzykujemy, że przeoczymy ważną myśl: cierpienie tego dziecka nie zaczęło się w dniu, w którym gasło jego życie. Ono trwało od dawna. I rosło – aż do granicy, której chłopak nie powinien był nawet znać.
Przemoc mówi szeptem
Nie zawsze zostawia siniaki. Czasem zostawia tylko spojrzenia. Milczenie. Wykluczenie. Obrazy na ekranie smartfona. Słowa rzucane mimochodem, które potrafią rozszarpać pewność siebie na strzępy. Ofiary przemocy nie wpisują się w rówieśnicze „normy”, nie pasują do szkolnego kodu. Bo są inteligentne. Albo bardziej wrażliwe. A czasem po prostu nie ma powodu. Dzieci nie potrzebują powodów, aby być okrutne. Ale potrzebują dorosłych, żeby takimi nie być.
W poście opublikowanym przez organizatorów kampanii „Nie hejtuję – motywuję” zacytowano słowa dziewczynki, która podczas warsztatów wyznała, że koledzy namawiali ją, aby się zabiła. To jeden z licznych dowodów na to, że dzieci mówią. Pytanie: kto ich słucha?
To nie jest opowieść o jednym dziecku, tylko o systemie, który nie ma kompetencji, zasobów i niestety nie ma też często refleksji. O edukacji, która uczy tabliczki mnożenia, ale nie uczy reagować, kiedy w klasie, na korytarzu, w szatni, na boisku i między szkołą a domem dzieje się zło.
O ciszy, która zabija.
Do małopolskiego kuratorium oświaty lada dzień dotrze pytanie: co dalej? Nie tylko w tej konkretnej szkole na Sądecczyźnie, ale w każdej innej. Nie po to, żeby szukać winnych, ale żeby szukać rozwiązań. Bo jeśli dzieci nie chcą żyć – dorośli nie mogą dłużej żyć spokojnie.
To, co się stało, jeśli zostanie wyciszone i zapomniane, może wrócić jako kolejny nekrolog. A do tego nie mamy prawa.
Nie kończę się tylko na apelu. Chcę też pomóc konkretem. Konkretną wskazówką dla nauczycieli, rodziców, uczniów.
Wolna licencja – korzystaj do woli.
Co-robic-gdy-zgasnie-zycie-DLA-DZIECKA
Co-robic-gdy-zgasnie-zycie-dziecka-DLA SZKOŁY
Co-robic-gdy-zgasnie-zycie-dziecka-DLA RODZICÓW
źródło: dts24